Opowieść wigilijna
Wieczór i noc wigilijna były niezwykłe
(…) Dzień 24 grudnia rozpoczynał okres świąteczny. Trwał on 12 dni, licząc od wieczoru wigilijnego do Trzech Króli.
Poprzedzający Boże Narodzenie czterotygodniowy adwent był terminem bezwzględnego zakończenia prac polowych, przede wszystkim orki i siewu. W przeciwnym razie przez najbliższy rok groziła niepłodność ziemi. Naruszenie spokoju odpoczywającej już ziemi sprowadzać miało na nią chorobę.
W wigilię przed wieczorem kończono inne zajęcia gospodarskie oraz sprzątanie i przyozdabianie domów. Od tego momentu ludzie unikali wykonywania codziennych, a zwłaszcza ciężkich prac. Szczególne znaczenie miał zakaz przędzenia, motania, kręcenia wici, tkania i szycia, „bo by się diabeł w kądziel schował”, „bo się diabli kręcą”. Zakończenie pracy, wysprzątanie izby i obejścia, ozdoby, niespotykana w innych porach roku obfitość jedzenia i wreszcie liczne zakazy stwarzały granicę pomiędzy codziennością a świętem, które rozpoczynano wraz z dostrzeżeniem pierwszej gwiazdy.
Wieczór i noc wigilijna były niezwykłe. Badacze kultury ludowej często zwracali uwagę na dość niesamowity nastrój panujący wówczas na wsi. Radość, łączona zwykle z faktem narodzin Chrystusa, mieszała się z wyraźnym niepokojem. Wieczór był cudowny i straszny zarazem – jak określił to Witold Klinger.
Sprzyjało temu przeświadczenie o dziejących się w tę noc cudownych zjawiskach. Wierzono bowiem, że woda w rzekach, źródłach, a nawet studniach przemienia się w wino lub miód, że w sadach zakwitają drzewa, a ptaki i zwierzęta mówią ludzkim głosem.
Drzewko było jednym z ważniejszych atrybutów Świąt Bożego Narodzenia. Drzewo rośnie w górę ku niebu. Po nim ma zejść Bóg, niosący dobrobyt. Pod koniec XIX w., wiszące najczęściej u powały drzewko, nazywane „podłaźnikiem” lub „sadem”, utożsamiano z drzewem rajskim. Obwieszano je owocami, orzechami, miniaturowymi chlebkami. Podłaźniki, zgodnie ze znaczeniem gwarowym tego słowa, od: podłazić kogoś – przynosić komuś szczęście, miały przysparzać ludziom urodzaju, dobrobytu, szczęścia i zdrowia. Podłaźnik był wieszany przez gospodarza domu, odświętnie ubranego (na Podhalu w cuchę) nad stołem, oknem lub drzwiami szpicem do dołu. Był to ścięty czubek jodły, sosny lub świerku. Wybierano te drzewa, ponieważ są one przez cały rok zielone, a więc wiecznie żywe. Kolor zielony to także kolor nadziei, która pokłada się w rodzącym się Jezusie Chrystusie. To symbol zwycięstwa życia nas śmiercią. Z czasem podlaźnik został wyparty przez choinkę.
Uczta wigilijna jest symbolem swoistego wszechobecnego pojednania – muszą w niej uczestniczyć wszyscy członkowie rodziny, zostawia się miejsce dla niespodziewanego gościa, są obecne także dusze zmarłych. Resztkami wieczerzy karmiono bydło w stajni[1].
Z pradawnych czasów wywodzi się kutia, pszenica obtłukiwana w żarnach, znamionująca sytość, zmieszana z makiem i miodem. Mak to spokojny sen, a miód – słodycz. Kulminacyjnym momentem wieczerzy jest dzielenie się opłatkiem, zbliżające oddalonych, łączące umarłych z żywymi. Siano rozesłane na stole przywodzi na myśl Stajenkę. Siano to po wieczerzy zostanie dane bydłu.
W czasie wigilii nikt nie powinien wstawać od stołu. Niedobrze, gdy który z biesiadników zobaczy swój cień na ścianie. Zwiastuje to śmierć w ciągu roku. Liczba obecnych powinna być parzysta, świateł nie może być trzy, zwłaszcza dotyczy to świec. Nieparzysta ilość uczestników miała wróżyć dla jednego z nich nieszczęście. Najbardziej unikano liczby 13, której symbolika związana jest z Ostatnią Wieczerzą – Judasz Iskariota przybył jako trzynasty.
[1] Joanna i Ryszard Tomiccy, „Drzewo życia. Ludowa wizja świata i człowieka”, Białystok 1975.
[2] Zofia Kossak, „Rok polski”, Warszawa 1958.
Należy do kategorii: ciekawostki, Kultura
Ten post został napisany przez: